niedziela, 24 listopada 2024

Guardian - priest


Tytuł: Guardian
Autor: priest
Wydawnictwo: Sevem Seas
Gatunek: BL, urban fantasy, webnovel

Przed państwem chińskie geje, czyli moja opinia na temat Guardiana autorstwa priest (już sam pseudonim autorki wzbudza skojarzenia, nie?)

Historia zaczyna się gdy młody Guo Changcheng dzięki protekcji wujka dostaje pracę w Wydziale Śledztw Specjalnych, czyli specjalnej jednostce policji zajmującej się sprawami związanym ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Chłopak, mimo całkowitego braku predyspozycji do tej roboty (a w zasadzie do każdej…) już pierwszego dnia musi pomóc swojemu szefowi, Zhao Yunlanowi w śledztwie w sprawie tajemniczej śmierci na miejscowym uniwersytecie. W toku śledztwa bohaterowie poznają Shen Weia, wykładowcę na rzeczonym uniwersytecie, który z miejsca wpada Zhao Yunlanowi w oko. Jednak przystojny nauczyciel nie jest do końca tym, za kogo się podaje…

Fabuła podzielona jest na 4 części, akcja każdej toczy się wokół jednego z 4 artefaktów. Nie jest to jakaś literatura wysoka, miejscami widać, że autorka pisała na ilość (czy potrzebowałam całego akapitu poświęconemu temu jak długie rzęsy ma Shen Wei? Wątpię) a język orbituje między bardzo potocznym a niezwykle poetyckim (chociaż to akurat może być wina tłumaczenia, bo widziałam, że ludzie w internetach na nie narzekali). Ale jednak czytając bawiłam się doskonale, głównie dzięki bohaterom.

Najważniejsi bohaterowie:

Zhao Yunlan – dyrektor Wydziału Śledztw Specjalnych, tytułowy Guardian i główny bohater tej książki. Czy jest to moja nowa książkowa miłość? Jak najbardziej. Facet jest przystojny, inteligentny, kompetentny i całkowicie pozbawiony wstydu (przykłady wrzucałam na #smutne) oraz rozsądku i instynktu samozachowawczego. No, nie ukrywam, że mam słabość do tego typu bohaterów, kupił mnie zwłaszcza tym, że ma mózg i nawet używa. Poza tym, mimo, że typ jest dość natrętny to jednak na „nie” umie się odczepić. Bardzo podobały się też jego relacje z rodzicami, szczególnie w kontekście jego orientacji seksualnej, gdzie widać, że jego rodzice nie są zbyt szczęśliwi, że ich syn związał się z facetem, ale jednocześnie autorka ich nie demonizuje, no na Zachodzie to raczej by nie przeszło w tej formie.

Shen Wei – profesor uniwersytecki, tak naprawdę Emisariusz, ważna persona w zaświatach. No mam z tym facetem problem… Z wierzchu dżentelmen, a im bardziej go poznajemy tym bardziej coś jest nie tak. Bo jest ciut zbyt zaborczy i nadopiekuńczy na mój gust (chociaż jak na azjatyckie BL nie jest najgorzej…). Bo stalkował głównego bohatera i właził mu do mieszkania jak ten spał… (prawie jak Edej w Zmierzchu, tylko tu zamiast szesnastolatki obiektem uczuć jest 30letni facet). Bo podawał mu czerninę na własnej krwi, bez listy składników… Bo kłamał i próbował wmanipulować swojego ukochanego we wspólne samobójstwo… A jednak jestem go w stanie zrozumieć jego działania, w końcu chłop nie jest człowiekiem, nawet duszy nie posiada, a zresztą każdemu by odbiło, jakby przez parę tysięcy lat obserwował jak jego ukochany umiera i rodzi się na nowo nie pamiętając go… Ech, reinkarnacja to jednak pozwala na bardziej tragiczne historie miłosne, u nas to kochankowie giną tylko raz. Ale jednak na koniec się nawet zrehabilitował w moich oczach.

Guo Changcheng – dziecko nepotyzmu o złotym sercu. Jednostka wybitnie nieprzystosowana. To z jego perspektywy czytelnik poznaje ten jak funkcjonuje świat Guardiana. Guo, w przeciwieństwie do reszty bohaterów, nie wie nic o zjawiskach nadprzyrodzonych, co pozwala autorce na dość naturalną ekspozycję. Poza tym jest niesamowicie sympatyczną postacią i przyjemnie się obserwuje jak pod koniec zaczyna przejawiać szczątkowe oznaki kompetencji.

Daqing – gadający gruby czarny kot. Czy trzeba coś dodawać?: Gadający kot jest zawsze najlepszą postacią. Koniec kropka.

Zhu Hong – kobieta-wąż zakochana w Zhao Yunlanie bez wzajemności.

Chu Shuzhi – zombie nekromanta.

Wang Zheng – kadrowa duch.

Ogólnie większość postaci przechodzi większą lub mniejszą przemianę, pod tym względem jest to bardzo przyjemna powieść. Większy problem mam z samą fabułą, no o głównym antagoniście mogę powiedzieć tylko tyle, że jest. Niektóre wątki spięły się bardzo ładnie, w innych się pogubiłam. Zwłaszcza jeśli chodzi o kłamstwa Shen Weia i retrospekcje (chociaż nie wykluczam, że tu mógł zawinić mój angielski i nieznajomość chińskiej mitologii). Nie do końca też byłam w stanie dostrzec żeby Yunlan w swoim pierwszym wcieleniu zakochał się w Weiu, bo w teraźniejszości to owszem, widać i to bardzo, ale w retrospekcjach nie kupuję tego. Momentami miałam wrażenie, że niektóre postaci pojawiają się znikąd, a niektóre wątki pojawiają się moment i znikają (w pierwszym tomie Zhao Yunlan ma CHRONICZNĄ chorobę żołądka… która nigdy więcej nie jest wspomniana. To po co to było? Chyba tylko by Shen Wei mógł się nim zaopiekować. Acz bym była bardzo zdziwiona, gdyby ktoś kto się żywi zupkami chińskimi zalanymi kawą miał zdrowy żołądek…) Właściwie to samo zakończenie mi się podobało, wątków spiętych było więcej niż tych nie spiętych.

Poza właściwą fabułą książka zawiera 4 rozdziały specjalne. 3 z nich to lekkie historie osadzone parę lat po zakończeniu powieści. Zaś 4 to opowieść z jednego z poprzednich żyć głównego bohatera i przyznam, że nieźle się na nim wzruszyłam. Brakowało mi czegoś takiego w głównej historii.

Scen remontowych na szczęście brak, acz widać, że poza kadrem się remontują na potęgę. Na internetach spotkałam się z opinią, że jest to romans typu slow burn. No moim zdaniem nie jest, bohaterowie się dość szybko schodzą (już na początku drugiego tomu, do łóżka idą pod koniec tego samego tomu). Acz przyznaję, że porównuje to trochę do twórczości Mo Xiang Tong Xiu, gdzie romanse faktycznie pyrkały sobie powolutku i dopiero na samym końcu padały wyznania i remonty.

Spotkałam się też z opinią, że priest nie pisze romansów, bo jej książki skupiają się bardziej na fabule… i to niby miała być wada… Jak dla mnie fakt, że bohaterowie zajmują się czymś poza patrzeniem sobie głęboko w oczy i remontowaniem jest raczej zaletą książki, ale kim ja jestem żeby to osądzać, ja mam kosę z fankami chińskich BL bo miałam czelność skrytykować kiepskie porno w Grandmaster of Demonie Cutivation, więc ten tego… żaden autorytet ze mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz