niedziela, 23 marca 2025
Wielkie Polowanie - Robert Jordan
poniedziałek, 3 marca 2025
Oko Świata - Robert Jordan
Mieliście kiedyś tak, że kupiliście całą serię książek całkowicie na ślepo? Kompletnie nie wiedząc o czym jest fabuła, tylko tyle, że ma dobre opinie? No to ja tak miałam z „Kołem Czasu”. Tak, kupiłam 14 grubaśnych tomów całkowicie w ciemno. I wiecie co? Po pierwszym tomie nie żałuję!
Rand al’Thor to młody chłopak, który wiedzie razem ze swoim ojcem spokojny żywot pasterza w Dwu Rzekach. Wszystko się zmienia kiedy jego rodzinne strony zostają zaatakowane przez trolloki, stwory, o których Rand myślał, że istnieją tylko w opowieściach. Okazuje się, że celem ataku był właśnie Rand oraz jego dwaj najlepsi przyjaciele, Mat i Perrin. Razem z przebywającą w wiosce Aes Sedai imieniem Moiraine chłopcy wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż do Tar Valon. W wyprawie poza czarodziejką i Strażnikiem Lanem towarzyszą im Egwene, ukochana Randa oraz bard Thom.
Nie będę ukrywać, jestem tą książką przezachwycona. Dawno żadna książka nie pochłonęła mnie do tego stopnia, że przestawałam zwracać uwagę na ilość przeczytanych stron, a tu tak było. Fabuła toczy się niespiesznie, a jednak nie odczuwałam dłużyzn w trakcie lektury. Tempo, przynajmniej przez większą część książki, jest idealne.
Miejscami widać mocną inspirację trylogią Tolkiena. Dosłownie przy kilku scenach miałam flashbacki do konkretnych scen z „Władcy Pierścieni”, zresztą cała fabuła opiera się na podobnym schemacie, grupa bohaterów podróżuje do konkretnego miejsca a siły zła próbują im przeszkodzić. Jednocześnie jednak muszę przyznać, że świat i historia wykreowane przez Jordana mają na tyle własnej tożsamości, że nie jest to bezczelna zrzynka. Zwłaszcza, że to dopiero pierwszy tom, historia dalej może się potoczyć w zupełnie innym kierunku, szczególnie, że jest to dużo dłuższy cykl.
Postacie przedstawiają archetypy dość typowe dla gatunku, ale są zróżnicowane i łatwe do odróżnienia od siebie. No i widać, że większość z nich skrywa jakieś tajemnice, które wyjdą na jaw w kolejnych tomach. Widać, że w tej części autor dopiero ledwo zarysował powierzchnię.
Podobne odczucia mam do kreacji świata. Nie ma tu niczego, czego bym nie widziała gdzie indziej, a jednak czytając nie odczuwa się wtórności, poszczególne elementy są zgrabnie do siebie dopasowane i razem tworzą interesującą całość.
Czasem tylko muszę przyznać, że autorowi zabrakło wyobraźni przy nazwach własnych (Shai’tan? Poważnie?), ale to drobny zarzut.
Mój największy zarzut względem fabuły dotyczy końcówki książki. Od momentu gdy pojawia się motyw tytułowego Oka Świata tempo rozwoju wydarzeń zostało zaburzone. Ostatnie starcie zaś wydało mi się odrobinę chaotyczne.
Kolejny zarzut mam zaś do polskiego wydania, gdzie miejscami zabrakło korekty tekstu, bo miejscami nazwy własne nie są odmienione przez przypadki, a mówię o nazwach przetłumaczonych (!) na polski, więc no… Język polska trudna język, nie?
Ogólnie jestem w tej książce zakochana. To jest porządne fantasy, takie z rozbudowanym światem i bohaterami, których losy interesują czytelnika. I po przeczytaniu aż chce się więcej. Na szczęście kolejnych 13 tomów już na mnie patrzy z półki.