niedziela, 23 marca 2025

Wielkie Polowanie - Robert Jordan

Tytuł: Wielkie Polowanie
Cykl: Koło Czasu
Autor: Robert Jordan
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: fantasy

Kontynuuję moją przygodę z cyklem „Koło Czasu”.

W poprzednim tomie okazało się, że Rand jest mężczyzną umiejącym przenosić Moc, czyli ogólnie osobnikiem w tym świecie bardzo niebezpiecznym i skazanym na szaleństwo. Chłopak zdaje sobie sprawę, że jeśli Aes Sedai się nim zainteresują to raczej marnie skończy. Dlatego postanawia jak najszybciej oddalić się z Fal Dara. Jednak chyba nie do końca jest przekonany do tego planu i za długo się ociąga. Do Fal Dara przybywa bowiem Zasiadająca na Tronie Amyrlin razem ze świtą Aes Sedai. Wkrótce zostaje skradziony Róg Valere oraz sztylet, od którego zależy życie Mata. Rand razem z przyjaciółmi wyrusza w pogoń za złodziejami. Rozpoczyna się Wielkie Polowanie. Tymczasem Egwene i Nynaeve wyruszają do Tar Valon.

W tym tomie jest dużo więcej wątków i historię obserwujemy z większej ilości punktów widzenia. Rand dalej pozostaje najważniejszym bohaterem historii i nie wydaje mi się żeby do się miało zmienić, ale dużo częściej poznajemy myśli i motywacje innych bohaterów. Historia także powoli nabiera rozmachu.

W końcu trafiamy do Tar Valon. Poznajemy frakcje wśród Aes Sedai, tarcia między nimi oraz hierarchię tego zakonu. Widzimy też jak wygląda szkolenie Aes Sedai.

Ciekawym wątkiem jest też inwazja Seanchan. Bardzo spodobał mi się motyw damane. Dość przerażający koncept i świetnie opisane poczucie bezsilności takiej kobiety. Przy okazji świetnie rozwijający system magiczny tego świata.

Rand z biegiem historii staje się coraz ciekawszą postacią. Wie, że jako Przenoszącego Moc czeka go szaleństwo, dlatego powoli zaczyna sam wątpić w swoją poczytalność. Wydaje mi się, że, przynajmniej na razie, do utraty zmysłów jeszcze mu daleko, ale interesujące jest obserwowanie jego wątpliwości.

Mam pewien problem z tym jak autor konstruuje „wielkie tajemnice”. Znaczy, wydaje mi się, że w założeniu ujawnienie tych informacji miało mnie zaskoczyć. Chodzi mi konkretnie o tożsamości Smoka Odrodzonego i Selene. W obu tych przypadkach od razu domyśliłam się o kogo chodzi, nie miałam najmniejszej wątpliwości, nawet takiej tyciutkiej. Nie domyśliłam się tylko tożsamości jednego Sprzymierzeńca Ciemności.

Trochę rozczarowująca była końcówka. Może nie tyle rozczarowująca, co po prostu zabrakło mi tutaj konfrontacji z pewną postacią. Konfrontacji, do której, zdawałoby się, zmierzała cała fabuła powieści. Więc można to też postrzegać jako zaletę, że autor nie daje czytelnikowi dokładnie tego czego czytelnik się spodziewa. Poza tym, wątek ten z pewnością będzie pociągnięty w następnych częściach, więc co się odwlecze to nie uciecze.

I mam jeden zarzut wobec jednej sceny, gdzie Perrin w jednym momencie był razem z pozostałymi bohaterami na przyjęciu, a w drugiej czekał na nich w karczmie. Wydaje mi się, że doszło tu do pomyłki i chodziło o Hurina, wtedy wszystko nabiera sensu. Niby drobiazg, a jednak przez chwilę zwątpiłam we własną pamięć.

Czyta się to dalej doskonale. Autor spokojnie i bez pośpiechu opisuje świat przedstawiony. To nie jest książka składająca się tylko tylko z dialogów, tu są opisy! Czyli coś, czego mi bardzo brakuje w nowszych pozycjach. Jednocześnie nie odniosłam wrażenia nadmiernej ekspozycji, wszystko to jest naturalnie wplecione w fabułę.

Ogólnie uważam, że poziom pierwszego tomu został zachowany, dalej jest to seria, którą czytam z prawdziwą przyjemnością.

poniedziałek, 3 marca 2025

Oko Świata - Robert Jordan

Tytuł: Oko Świata
Cykl: Koło Czasu
Autor: Robert Jordan
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: fantasy

Mieliście kiedyś tak, że kupiliście całą serię książek całkowicie na ślepo? Kompletnie nie wiedząc o czym jest fabuła, tylko tyle, że ma dobre opinie? No to ja tak miałam z „Kołem Czasu”. Tak, kupiłam 14 grubaśnych tomów całkowicie w ciemno. I wiecie co? Po pierwszym tomie nie żałuję!

Rand al’Thor to młody chłopak, który wiedzie razem ze swoim ojcem spokojny żywot pasterza w Dwu Rzekach. Wszystko się zmienia kiedy jego rodzinne strony zostają zaatakowane przez trolloki, stwory, o których Rand myślał, że istnieją tylko w opowieściach. Okazuje się, że celem ataku był właśnie Rand oraz jego dwaj najlepsi przyjaciele, Mat i Perrin. Razem z przebywającą w wiosce Aes Sedai imieniem Moiraine chłopcy wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż do Tar Valon. W wyprawie poza czarodziejką i Strażnikiem Lanem towarzyszą im Egwene, ukochana Randa oraz bard Thom.

Nie będę ukrywać, jestem tą książką przezachwycona. Dawno żadna książka nie pochłonęła mnie do tego stopnia, że przestawałam zwracać uwagę na ilość przeczytanych stron, a tu tak było. Fabuła toczy się niespiesznie, a jednak nie odczuwałam dłużyzn w trakcie lektury. Tempo, przynajmniej przez większą część książki, jest idealne.

Miejscami widać mocną inspirację trylogią Tolkiena. Dosłownie przy kilku scenach miałam flashbacki do konkretnych scen z „Władcy Pierścieni”, zresztą cała fabuła opiera się na podobnym schemacie, grupa bohaterów podróżuje do konkretnego miejsca a siły zła próbują im przeszkodzić. Jednocześnie jednak muszę przyznać, że świat i historia wykreowane przez Jordana mają na tyle własnej tożsamości, że nie jest to bezczelna zrzynka. Zwłaszcza, że to dopiero pierwszy tom, historia dalej może się potoczyć w zupełnie innym kierunku, szczególnie, że jest to dużo dłuższy cykl.

Postacie przedstawiają archetypy dość typowe dla gatunku, ale są zróżnicowane i łatwe do odróżnienia od siebie. No i widać, że większość z nich skrywa jakieś tajemnice, które wyjdą na jaw w kolejnych tomach. Widać, że w tej części autor dopiero ledwo zarysował powierzchnię.

Podobne odczucia mam do kreacji świata. Nie ma tu niczego, czego bym nie widziała gdzie indziej, a jednak czytając nie odczuwa się wtórności, poszczególne elementy są zgrabnie do siebie dopasowane i razem tworzą interesującą całość.

Czasem tylko muszę przyznać, że autorowi zabrakło wyobraźni przy nazwach własnych (Shai’tan? Poważnie?), ale to drobny zarzut.

Mój największy zarzut względem fabuły dotyczy końcówki książki. Od momentu gdy pojawia się motyw tytułowego Oka Świata tempo rozwoju wydarzeń zostało zaburzone. Ostatnie starcie zaś wydało mi się odrobinę chaotyczne.

Kolejny zarzut mam zaś do polskiego wydania, gdzie miejscami zabrakło korekty tekstu, bo miejscami nazwy własne nie są odmienione przez przypadki, a mówię o nazwach przetłumaczonych (!) na polski, więc no… Język polska trudna język, nie?

Ogólnie jestem w tej książce zakochana. To jest porządne fantasy, takie z rozbudowanym światem i bohaterami, których losy interesują czytelnika. I po przeczytaniu aż chce się więcej. Na szczęście kolejnych 13 tomów już na mnie patrzy z półki.